sobota, 26 maja 2012

Henryk Pustkowski o "czarnych koronkach"

Między ekfrazą a hypotypozą,

(Czarne koronki Bogumiły Jęcek)[1]






                                                                LAURA

Na zewnątrz zima pocięta przez okno. To błękit
przechodzi pod chmurami. W pokoju
krzesło i podłoga, która nie chce być gruntem.
Siedzę w sukni z kolorowanki,
a każda część cierpienia jest inna.

Stół przypomina słońce, takie, co nie spala; tutaj
ja podróżuję dookoła. Jestem na zewnątrz i w środku.
Wypłowieć, później przybrać na intensywności
- to nie to samo, co zmienić obrus.


Edward Munch „Melancholia (Laura)“, 1899





                                                               STAGNACJA

W miejscach, do których dopływają fale,
czarny piasek - we włosach żałoba. Opieram
twarz na dłoni, gdzieś patrzę. Kamienie wysysają
myśli i nie wiem, że wyglądają jak sromy. Kobieta w bieli
wyszła ze mnie ? Za nią wloką się dwa cienie.

Każdy dom wydaje się za duży, zieleń
zbyt zimna. Tylko morze fioletowo - żółte
jest w niebie. Kołysana łódka kołysze;
rytmiczność uderza zawzięcie.


Edward Munch „Melancholia“, 1891


Na wstępie już muszę przeprosić miłą Autorkę oraz wszystkich, którzy tę notkę zechcą przeczytać do końca, że sprawiam wrażenie wielkiego krytycznoliterackiego mądrali, że „wydwarzam“, jakby powiedział zacny Łukasz Górnicki. Oczywiście dwa określenia tytułowe mogą sprawiać trudności konotacyjne nawet osobom, które  rozpoznają terminologię teoretycznoliteracką, ale nie przeszły przez dokładniejsze studium poetyki i retoryki. Terminologia (nomenklatura) owa zostanie wyjaśniona, mam też nadzieję, że w dalszych partiach usprawiedliwi ona swoją obecność w tekście funkcją, jaka im zostanie przysądzona oraz chwalebnym zamiarem edukacyjnym, bowiem każde dążenie prowadzące do rozumienia poezji taki walor z natury posiada. Określenie „ekfraza“ wprowadził wielce kompetentnie i fortunnie prof. Stanisław Burkot we wstępie do „Czarnych koronek“. Tam też określił swoistość poezji Bogumiły Jęcek w bogatych kontekstach kulturowych. Naprowadzał też Czytelników na interpretacyjne tropy i szlaki pozwalające uchwycić ścisłą komunikację między tekstem poetyckim a obrazami Edwarda Muncha. Wyznam, że po tak znakomitym rozpoznaniu teoretycznym niewiele miałbym do powiedzenia. A coś tam dodać jeszcze chciałem. Zdobyłem się na dwa przypisy „na marginesie“, na miniinterpretcję dwu tekstów (ekfraz) zdialogowanych z odpowiednimi obrazami Muncha. Powiedzmy wreszcie, co oznaczają te dwa tajemnicze terminy? Są to z grubsza rzecz ujmując znane i stosowane kiedyś powszechnie figury retoryczne (oraz stylistyczne - illokucyjne). Ekfraza (gr. ekphrasis, łac. descriptio) znaczyła tyle co „dokładny“ opis artefaktu bądź ikony. Mówiąc po prostu: były to poetyckie opisy wytworów niezwykłych, za sprawą boską poczynionych (np. tarcza Achillesa), budowli sakralnych, wspaniałych przedmiotów, później wytraciły element wzniosłości na rzecz mistrzowskiego popisu w naśladowczym dostrzeganiu świata. Hypotypoza zaś nie odnosi się do konkretnego dzieła sztuki - jak to ma miejsce w ekfrazie,  lecz raczej w sposób pośredni przywołuje pewien obraz lub całą klasę dzieł malarskich o podobnej tematyce. Ekfraza przyporządkowana jest mimesis (naśladowaniu), hypotypoza zaś - eikos,  czyli możliwościom,  które realizują się przez retoryczne przysądzenie do delectandum  (dawania przyjemności przez element niespodzianki). Rację ma Stanisław Burkot, kiedy pisze, ze w poezji Bogumiły Jęcek „odwróceniu ulega horacjańska zasada ut pictura poesis - poezja jest jak obraz, bo tu obraz jest jak poezja. Ekfraza zamienia się tu w hipotyposis. Tak usprawiedliwiam zawiły tytuł mej notki.
Usprawiedliwiam także swój pomysł, odwołując się do „poetyki odbioru”. W przekazie tak pełnym, zamkniętym, funkcjonalnym, jakim są „Czarne koronki”, musimy się godzić na założoną asymetrię możliwości Nadawcy oraz Odbiorcy. Ten drugi ma znacznie mniejszą (na ogół) kompetencję kulturową, mniejszą pojemność pamięciową  sensów ekfrastycznych. Musiałby przecież wywołać całą niemal pinakotekę Muncha, co więcej musiałby iść tropami poetki, która dzieła Muncha oswajała w jego muzeum. Oczywiście konstruuję tu sytuację „odbiorczego śledztwa”, mimetycznej dociekliwości, która nie jest przecież konieczna do tego, żeby wartości wypowiedzi poetyckiej zauważyć i docenić. Ta ocena jednak wyrasta bardziej z sytuacji „hypotypozy” niż „ekfrazy”, z chęci nakłonienia odbiorcy do tego, iżby poetyckie teksty widział w semiotycznej ramie sztuki ikonicznej. Oczywiście można stworzyć interesującą recenzję bez uciekania się do „śledztwa”, o którym wyżej pisałem. Świadectwem takiego wnikliwego czytania bez zbędnego wikłania się w problemy ekfrazy jest interesująca, kompetentna notacja Anety Kielan na stronie poetki umieszczona.
Moje krótkie i - przyznajmy - jeszcze nieskładne  rozważania mają na celu rekonstrukcję pożądanej sytuacji odbiorczej. Nie piszę „modelowej”, gdyż nie sytuuję siebie w roli idealnego odbiorcy. Jest tu  trochę zalecanego pragmatyzmu i założonej naiwności objawiającej się w „mimetycznych zachciankach”. Po prostu ułatwiam potencjalnemu czytelnikowi lekturę, rozszyfrowuję za niego ekfrazę, konfrontuję tekst poetycki z generującym go obrazem.  Nie jest to niestety pełna analiza, ledwo szkic i to węglem czyniony.

„Laura”

Edward Munch bardzo przeżył w młodości śmierć siostry, piętnastoletniej Sophie. Bezradność ojca  pastora połączona z wiarą w wyroki Opatrzności spowodowała, że niebawem Munch programowo oddali się od religii. Dwie siostry, Laura oraz Inger, będą bohaterkami jego obrazów. Piękny portret Inger w sukni z czarnej koronki dał tytuł tomikowi, o którym piszemy.
Laura cierpiała na schizofrenię. Bogumiła Jęcek subtelnie sufluje informacje o postaci, o jej kondycji ludzkiej. Schizoidalny stan, odosobnienie w światach dla siebie tworzonych są ujawnione we frazie: Jestem na zewnątrz i w środku. Napięcia semantyczne, ekwiwokacje podkreślają niestabilność stanu Laury. Dla przykładu: W pokoju krzesło i podłoga, która nie chce być gruntem. Ten „grunt“ wprowadza trzy sugestie znaczeniowe; kolorystyczne (grunt - podłoga), egzystencjalne (grunt jako  gwarancja stabilności, pewności), ikoniczne w końcu: ekfraza odwołuje się do obrazu, „ugruntowuje“ się w jego sensach. Przypomnijmy termin techniczny; gruntowanie podobrazia. Wiersz jest spokojną notacją, spojrzenie jest prawopółkulowe, metonimiczne. Metaforyka klarowna, wprowadzająca konsekwentnie paralelność: obraz = życie, z mądrą, „kobiecą” pointą: Wypłowieć, później przybrać na intensywności
- to nie to samo, co zmienić obrus. Niczego więcej nie dodaję.

„Stagnacja“

Edward Munch przez całe życie walczył z chorobą alkoholową i ciężkimi depresjami. Te drugie leczył nawet w klinice doktora Daniela Jacobsena, który stosował modne wtedy elektrowstrząsy. Depresja, melancholia, Saturnowy stygmat mogłyby się stać odrębnym tematem, odrębną rozprawą wprowadzającą antropologiczne aspekty twórczości. Kilka obrazów i grafik opatrzonych tytułem “Melancholia” należy do najbardziej rozpoznawalnych artefaktów Muncha.  Sam malarz w komentarzach do tych obrazów zwraca uwagę na symboliczne zespolenie nastroju i użytych środków artystycznych. Pisze: krajobraz stał się wyrazicielem nastroju: powtarzający się rytm fal rozbijających się o kamienistą plażę, sama plaża i morze rozumiejące, choć niepojęte jak istnienie, niewyobrażalne jak śmierć, wieczne jak tęsknota.
Ową rytmiczność smutku, wytracenia żywotności, stagnacji zaznaczono frazą:
Kołysana łódka kołysze; rytmiczność uderza zawzięcie.

Zawieszam w tym miejscu dalsze roztrząsania. Mimetyczna bliskość tekstu i obrazu jest w „Stagnacji tak bliska, że musiałbym mnożyć redundantne sensy. Znakomity tomik Bogumiły Jęcek zasługuje na coś więcej niż krytycznoliterackie wymądrzanie się. Komplementując miłą Autorkę, w tym miejscu już zmilknę.
Dodam tylko jeden adres bibliograficzny dla tych, których teoretyczne zagadnienia ekfrazy mogą zainteresować. Niech zerkną do: Interakcje sztuk: literatura, malarstwo, ekfraza. Studia i szkice pod red. Doroty Heck, Wrocław 2008.

                              

                                                                              Henryk Pustkowski











[1] Bogumiła Jęcek, Czarne koronki. Śródmiejski Ośrodek Kultury w Krakowie. Kraków 2011.



2 komentarze:

Natalia Zalesińska pisze...

Pan Henryk jak zawsze interesująco
pisze o wierszach.

BLOG POETYCKI pisze...

Pierwszy łodzianin o mnie, o moim tomiku właściwie.