Wiersze własne

Dziewczyna przy zmywaniu

Że właśnie teraz o tym myślę. Widzę
siebie pod suknią. Jakby ktoś patrzył,
jakby stał za mną. Jeszcze kilka talerzy
i odwrócę się po nic; nagle.

Edward Munch "Dziewczyna przy zmywaniu", 1896


Ucieczka bez nóg

Most jest podłogą z drewnianymi barierami. Za mną
dwóch mężczyzn. Chyba. Nie wiem dokąd idą.

Czym jestem w postaci, z której chce wyjść życie.
Mgłą? Duszą? Niech zniknę. Kładę dłonie na uszach
i ściskam - boli, gdy wychodzą włosy. Teraz są długimi
falami, czeszą je statki i kutry.

Na czerwonym niebie, kilka niebieskich pasków.
Otwieram usta i nie słyszę morza. Krzyczę bezgłośnie,
jak wszystkie pasma i kreski.

Edward Munch "Krzyk"
















Ofiara

Wzdłuż drogi drzewa. Wyszedł z najbliższego.

Po jednej stronie niepokój na polach - naprzeciw,
zadbane połacie wiejskich trawników.

I tak jest we mnie. Niepowstrzymana złość i czysty
spokój. Nie oglądam się; za mną nie ma ciała,
nikt nie leży na drodze. To tylko cień brzozy
wyleguje się w słońcu; nie zrobiłem tego.

Między odległymi drzewami białe powietrze -
fałszywa ściana. Z tyłu nic się nie kończy.

Edward Munch "Morderca na ścieżce", 1919

Czarne koronki

Inger

Opanowanie to cierpliwość. Uczę się sztuki
pozowania. Dla życia jestem piękna, ukoronowało mnie
czarną opaską - patrzę tak, jakbym wiedziała wszystko.
Mam szesnaście lat i zamknięte usta.

Zdradza mnie dłoń. Gdy lekko sztywnieje,
żyły wypełniają się kolorem nieba. To w nich
umiejscawia się bezsilność. I wtedy wypada krzyk.

Edward Munch "Siostra Inger", 1884


Chore dziecko

Poduszka zrosła się ze mną,
emanuje z nas biel.

Nie martw się, zobacz, jakie mam żywe włosy.
Jesteśmy same w pokoju, tylko ty
trzymasz mnie za rękę. Druga leży na zielonej
pościeli - strzepnięty popiół.

Może mówię za cicho i nie słychać uporczywego
chcę. Jutro odsłonisz zasłony i pokażesz
mnie słońcu. Uwierzy? Powtórzę dzisiejsze
chcę, tak chcę. Podnieś głowę, zobaczysz,
wytrzymam do rana.

Nie przestanę poruszać ustami. Czy jest coś,
co nie wędruje? Może wrócę.

Edward Munch "Chore dziecko", 1885-86

Przy łożu śmierci               


Módlmy się, niech słowa w milczeniu
przejdą - jak ona. Śmierć lubi przerywać,
we wspólnym tle zamyka końce.

Z nocy przemyca w noc. Módlmy się o światło
leżące na łóżku - dzień, którego zabraknie.
Módlmy się za czerwone ściany, przez które
odejdzie życie. Za wyciągniętą dłoń.







Edward Munch 
"Łoże śmierci", 1895




Samotni

Zostań w piasku. Nie wchodź do morza,
drugi raz nie wyjdziesz. Poczekaj...

Podejść do niej? Niech zobaczy jak wygląda
podniesiony cień. Potrafię całować, już nie mam
słonych ust. Jej chód - w otwartym oknie

firanka - tak widzę morze. Podpływa i wyznacza
granice; brzeg jest parapetem bez końca. Idę za nią;
ślad w ślad. Wciąż za daleko. Do niej, do morza.

Edward Munch "Samotni",1899












Bariera  (I)

Zieleń wychodzi poza parkan ogrodu;
odbija się w rzece brązem i udaje ziemię.
Najlepiej widać to z mostu.

Mogę skoczyć w sam środek i stanąć
pewnie, jak stoję na moście. Potem świecić
białą suknią pod wodą w cudzym oknie.

Edward Munch "Dziewczęta na moście", 1894






















Parowanie

wrzesień

I dobrze, że za mostem był las.
Prawdziwy bo czarny, widać, że z ziemi,
z sadzy - powtarzał ojciec - i ogniska nie trzeba
rozpalać, samo wypuści czerwone listki,

rozrośnie się. Wrzucaliśmy gałęzie, patrząc,
jak dym wchodził w mgłę. Między drzewami
łączyliśmy się w warkocz.

Latem
rzeka rozbierała się z wody, prosiłaś:
przenieś mnie.


Powódź

szła przez całą wieś, z końca, jakby wyszła
z ziemi. złe płynęło rzeką. mówili, że chce
zalać piekło. nawet dobre zabierało po drodze.

nazajutrz, w wyżłobionych przy chatach dołach,
błyskały ryby. dostały stawy na własność,
lepsze piekło. dzieciaki rzucały je kotom, patrzyły,
jak topią się w powietrzu.


Doznanie


Pochylam się nad nią, patrzę przez chwilę
na nagie piersi. Wyciąga ręce jak z wody -
dwa łuki pozbawione cięciw. Płyną

w jednej dwie rzeki. Piasek kruszy nogi i za rzeką
wchodzi do nieba, rozmazuje ciemnoniebieskie
paski. W tych samych momentach czerwieni się krew.

W trawie przerwane milczenie,

dopieszcza.

Edward Munch "Kupido", 1907
















Matka przy chorym dziecku


Zieleń uspokaja, ruch firanek i widoczne
doniczki. Nie mogę patrzeć, jak patrzy; co widzi
w ciemnej podłodze. Słońce nie sięga daleko,
skupia się na oknie.

Siedzi w fotelu, ja przy niej; obie wiemy za dużo.
Nie składam rąk. Trzymam szklankę z pacierzem
i proszę w myślach jak pod kapliczką: spójrz przed siebie,
spójrz, jest otwarte na oścież.

Może poprawić jej poduszkę? Musi to wypić,
bez wiary nie zniknie bezsilność. Znowu ten szept:
chcę do łóżka.

Edward Munch "Wiosna", 1889



spojrzenia


odczytuję napisy na kamiennych
blatach i zaglądam w porcelanowe
oczy - szukają mieszkań w przechodniach.

przygarniam jak bezdomne dzieci;
bezdomne psy i koty - na chwilę

wzrok wyprzedza kroki i już jest
przy następnym grobie. tylko
nie wiem w czyich oczach prośby
są bardziej psie i kocie.

                                                              
Autoportret

Czy można bardziej rozmazać życie? Wypalać
odległości? Od trzymanego w palcach papierosa
do ust. Chować w dymie wszystko co do ukrycia

i patrzeć w lustro. Mój wzrok oszukuje; to pewność
ale tylko zmierzchu. Nie ma następnych dni, nie przejdę
do jutra. Przede mną sztaluga i mój obraz. Tak się zamykam.

Edward Munch „Autoportret z zapalonym papierosem”, 1895





Letnia tajemnica

Nocą
wydmy podchodzą do morza.

Uniesiona głowa ciągnie piasek
jak włosy, odsłania zieloną szyję. Brzeg
to kamień, który przeciąga się chytrze.

Wie, kiedy jest przypływ,
że pod płytką wodą będzie srebrnym
księżycem; i wtedy
podpłynie.

Edward Munch „Tajemnica letniej nocy", 1892












W żółtym powietrzu

W oknie zegara chmury i słońce. Gdyby
można było nacisnąć na jedną z chwil,
jak na klamkę. I otworzyć, i nigdy
nie zamknąć. Wskazówki już w drzwiach

są gotowe do wyjścia. W środku nie ma
życia, jest tylko ruch w kapeluszu
i palcie – rana, która prostuje się i łamie.

Edward Munch  „Autoportret  w  kapeluszu i palcie", 1908–09 (fot. BJęcek) 


Niedziela na moście        

Szepty

Lepiej mówić ciszej czy głośniej? Obrączki                                             
na naszych palcach są jak balustrady
z jednej strony mostów. Opieramy się;
można je oddać lub przejść z nimi.

Nie tylko

Most rzucił się w wodę przez słońce – zawsze jest
przez. Te niepewne rozmowy, nigdy nie zejdą z tych desek;    
nie wszystko ma drzwi. Będę błądzić po ziemi, jakbym stała
nad morzem. Wzrok woli sam chodzić.                             

Dla siebie

Mam być falą, która idzie przez most?
Suknia wzburzyła się i znalazła wyjście
na brzeg – muszą iść za mną. Same słowa
zadepcze tłum mężczyzn.

Edward Munch "Kobiety na moście", 1902


Kama

Tutaj rzeka nie mogła zamarznąć;
od zimna osłaniały ją pnie brzóz i sosen.
Płynęła jak mokra kobieta,

ocierając się piersiami o brzegi.
Była najczarniejsza z wron ze swoim:
grzech, grzech. Rozwidlała się jeszcze
przed deltą.


Figury

Ukrywamy się na placu budowy między paletami
cegieł, za wieloma górami piasku. Strzelamy
z patyków i upadamy w nieistniejącej
kałuży krwi.

*

W piwnicy mieszkają duchy – nie chcą wyjść.
Poprawiają na ścianach te same słowa:
„Bolesław Piasecki tu siedział”, „Na wyrok czeka
Bogusław Kozłowski”, „Jezu wyratuj”.

*

Przez kilka lat układałam starannie koc na kołdrze,
szukałam boków dłuższych, i tak naprawdę, nigdy
nie byłam do końca pewna, czy zrobiłam to dobrze.
Dopiero niedawno odkryłam, że jest to kwadrat.