niedziela, 18 listopada 2018

VIII Salon Ciekawej Książki w Łodzi

Salon Ciekawej Książki  (2018) gościł odwiedzających w dniach 16 – 18 listopada. Hasło przewodnie targów to „Nie ma Polski bez literatury”. Książki można było nabyć w cenach promocyjnych, co było dodatkowym atutem dla miłośników czytania. Czytelnicy mogli również zapoznać się z nowościami rynku księgarskiego i mieć bezpośredni kontakt ze znanymi autorami. Ja wybrałam się na zakupy w sobotę, co nieco kupiłam i co nieco otrzymałam w prezencie, jednym słowem mam zaopatrzenie na kilkanaście długich wieczorów.

Ekipa Domu Literatury w Łodzi 



(Zdjęcia własne)




niedziela, 11 listopada 2018

Święto Niepodległości 2018

Dziś setna rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę. W Łodzi marsz przeszedł ul. Piotrkowską przez Pl. Wolności, ul. Nowomiejską, Ogrodową na Rynek Manufaktury. W obchodach  wzięła udział między innymi Grupa Rekonstrukcyjna z Łodzi.























(Zdjęcia własne)




sobota, 27 października 2018

Wydarzenia

Na początku września został wydany  przez Łódzki Dom Kultury (KWADRATURA) mój drugi tom wierszy pt. „ROZDZIAŁY”, pod redakcją Piotra Groblińskiego. Autorem grafiki na okładce jest Robert Ruszczyk, blurb został napisany przez Przemysława Dakowicza. Wszystkim Panom bardzo dziękuję.  Premiera odbyła się 2 października 2018 roku w ŁDK.


Rozmowę poprowadził Piotr Grobliński


W ODCINKU

Przyjeżdżamy na tyle często,
aby niszczyć kretowiska; tępimy chwasty
i odstraszamy szpaki. Przez trzy miesiące
czujemy się zwycięzcami.

W zeszłym roku sąsiad rozebrał starą kuźnię.
W kręgu drzew i krzaków kruszeje ściana
na kształt schodów. Jeszcze niedawno
dotykałam zimnego kowadła.

Siedzimy pod wiatą, na stale dwie filiżanki
i termos z kawą. Przed nami,
na wykarczowanej kiedyś ziemi, las.







piątek, 20 lipca 2018

Wołyń...

"Wołyń. Przemilczana zbrodnia na Polakach."

Redakcja: Michał Kramek
Wydawnictwo Bonum Verbum
Zakrzów 42, 24-335 Łaziska
ISBN 978-83-945538-2-1


Historia zajmuje się badaniem przeszłości, badaniem tego, co minione. Nie wiem czy zawsze tak było, ale ostatnio bardzo często mówi się o „prawdzie” historycznej. Nie wątpię w to, że historię od zarania ktoś próbował przekłamać, zatrzeć ślady poszczególnych niewygodnych dla siebie faktów, tylko czy na taką skalę i w taki sposób, a książkę polecam, moje oczekiwania spełniła.


(Fragmenty)

Mówi się, że okrucieństwo nacjonalistów ukraińskich wobec Polaków
było stosunkowo mniejsze niż okrucieństwo sowietów 
czy też faszystów niemieckich. Czy to prawda?

(...)
Ukraiński pisarz /już śp. Wiktor Poliszczuk/ ożeniony z Polką,
na kilku stronach swojej książki nie mógł pomieścić
opisów sposobów mordów, których dokonywali upowcy
na Polakach, np.  księdzu katolickiemu rozcinano brzuch,
wpuszczono tam szczury i sznurkiem ranę "zszywano",
lub wbijano kilka gwoździ w głowę ofiary, która przez
kilka godzin w ogromnych bólach konała... małe dzieci,
o których śpiewał Lech Makowiecki - były jakże często
nabijane na sztachety... i wiele, wiele innych "sposobów"
unicestwiania swoich sąsiadów. Pisarz zmarł w Kanadzie
z wyrokiem śmierci, który upowcy wydali dlatego, 
że pisał prawdę.
(...)

Ks. Andrzej Moskal


Czy powinniśmy przebaczyć Ukraińcom trudną przeszłość?

W imię wartości chrześcijańskich należy przebaczyć.
Jednak - jak przy spowiedzi - gdy prosimy Boga
o przebaczenie, to zachowujemy pewne warunki:
1/ rachunek sumienia; 2/ żal za grzechy; 3/ mocne
postanowienie poprawy; 4/ szczera spowiedź; 
5/ zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu. Jeśli więc 
naród ukraiński poprosi o przebaczenie, naród polski
mu przebaczy.
(...)

Ks. prof. dr hab. Józef Marecki











piątek, 29 czerwca 2018

Marta Tomczyk-Maryon

Wiersze z tomu "STO PAR BYTÓW"


ZWIERZĘTA

zwierzęta które przechodzą przez mój ogród
mają:
futra
pióra
skorupy
nadchodzą od strony lasu
z ciemnego zaułka rzeki
zatrzymują się
wpatrzone w niebo lub w ścianę świerków
są płoche
nic o nich nie wiem
zostawiają
kłębki futra
tropy


(NIEWIELKIE ROZMIARY OKNA...)

niewielkie rozmiary okna pozwalają mieć nadzieję
że ciemność za oknem nie jest tak duża jak się ją przedstawia


ROZMOWA O  MOPSACH

                              Dla Michała

Rozmawiamy o mopsach.
- Chciałabym biszkoptowego mopsa - mówię.
- Dlaczego nie czarnego? - pytasz.
- Chodzi o kontrast.
- A tak... Ale nie podobają mi się ogony mopsów - stwierdzasz.
- Można obciąć - mówię i patrzę, czy rozumiesz żart, jednak na
wszelki wypadek krzywię twarz w uśmiechu. - My też nie jesteśmy
doskonali - dodaję.
- To prawda. Ciekawe co nam można by uciąć?


OSIEM (ELEGIA NA ODEJŚCIE PRZYJACIELA)

                                            Dla K.

1.
Nic nie zapowiadało,
że tego dnia umrzesz.

Moje serce stanęło,
a jednak nadal biło.

Moja śmierć była na niby,
twoja naprawdę.

Nigdy nie byłam mocna z paradoksów życia,
teraz czas podszkolić się w paradoksach śmierci.

2.
Przyjaciele odchodzą
zostają po nich:
miski, zabawki, koce
i dziura w ziemi,
którą pośpiesznie zasypujemy.

3.
Jak mamy żyć,
my, którzy zostajemy
opuszczeni na zawsze?

Co zrobić z ubraniami,
z których powoli ulatnia się wasz zapach?

Miłość to ziarnko piasku
w zatrzaśniętej na głucho muszli.

4.
Kiedy umarłeś,
stanęłam pośrodku lasu i powiedziałam o tym drzewom.
One też muszą wiedzieć,
że stało się coś strasznego.

5.
Pamiętać, aby jeść
(najlepiej trzy razy dziennie),
zmieniać ubranie
(przynajmniej co drugi dzień),

karmić tych, którzy zostali,
być w kuchni,
w łazience.

Gdy tymczasem tak naprawdę jest się w tej ziemi,
którą od tygodnia siecze zimny deszcz.

6.
Wy - 
którzy nigdy nie powrócicie
(nie licząc naszych wspomnień
danych nam na pociechę lub przekleństwo) -
choć odeszliście dni/tygodnie/lata temu,
umieracie w nas każdego dnia.

My -
którzy dostaliśmy wyrok życia - 
każdego dnia stawiamy jeden krok
w waszą stronę.

7.
Co czują zmarli,
gdy dotykamy ich na pożegnanie,
gdy kładziemy ręce na ich
głowach, włosach, futrze?

8.
W pierwszym śnie przyszedłeś w cudzej postaci:
radosny szczeniak oblizujący moją twarz.
Zastanawiam się, dlaczego wysłałeś właśnie jego?
Zapewne ciało nie ma tu żadnego znaczenia,
skoro miłość przybiera formy dowolne.

W drugim śnie byłeś we własnej postaci:
bardzo zimny i skulony
powiedziałeś:
Nie zakopuj mnie głęboko,
tak, abyś mogła dotknąć,
sprawdzić,
że jestem martwy.

Zjawiłeś się w całej swej śmierci,
na urągowisko
pięknych wspomnień,
pocieszeń,
spokoju.

Który sen jest prawdą?
a jeśli obydwa są prawdziwe?

Nigdy nie byłam mocna z paradoksów życia,
teraz czas podszkolić się z paradoksów śmierci.



22.06.2015








Wydawca:
Na zlecenie Galerii Literackiej przy GSW BWA w Olkuszu wydała Drukarnia Grafpress
ISBN: 978-83-944457-3-7










środa, 28 lutego 2018

Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" - 1 marca 2018

Obcy obraz (1945)                           

Miał czarny garnitur, a na głowie brązową włóczkę
okręconą wokół szyi i zawiązaną z tyłu. Na nogach czarne
buty do kolan z drewnianymi spodami, spodnie wpuszczone
w cholewki. Marynarkę zapiął na ostatni guzik, najwyżej
jak się dało. Urodny był i szczupły bardzo, widać
że wygłodzony, nie z naszej wsi. Niemcy zastrzelili go

pod oknem z widokiem na białą łąkę. Upadł tak, jakby
siedział bokiem wsparty na zagacie i wypatrywał uparcie
nadziei pod śniegiem. Zabronili go ruszać, ukryli się w szopie
z drewnem, takiej bez frontu, i czekali. Przez całą noc, ale nikt
nie przyszedł. Pochowaliśmy go po siedmiu dniach,
przy naszej ziemiance, w dole wypełnionym wodą; w pośpiechu.
Dopiero po miesiącu można było go odkopać, przemóc smród.

Teraz leży na cmentarzu, w zbitej byle jak trumnie.
Wymarzł się, a potem ta wilgoć, niby korytarz 
na końcu piekła.


Fot. B. Jęcek




sobota, 3 lutego 2018

Z Biblioteki "Toposu"

I przyszedł czas na Macieja Bieszczada. Mam w zasięgu jego trzy tomy: "Okolice Gerazy", "Arnion" i "Pogrzeby wróbli" - z tego ostatniego przepiszę dwa wiersze, moim zdaniem jedne z najlepszych. Nie często tytuły są wymowne, w przypadku "Pogrzebów wróbli" uważam, że tytuł można zaliczyć do tych trafionych. Po kolejnym czytaniu książki, bo tak zwykle bywa, wybór bardzo dobrych wierszy najpewniej wzrośnie, jednak w udostępnianiu wstrzemięźliwość nie zaszkodzi. 


W sieci

Odwiedzam profile fejsbukowe
zmarłych znajomych
Sam nie wiem po co tam zaglądam
Nie wiążę tego z nadzieją
tym bardziej nie spodziewam się
żadnego kontaktu Klikam
i przygnębia mnie widok
miejsca niczyjego
jak to jest nikomu nie odpowiadać
jak to jest niczego nie polubić

Trzecia w nocy

Ciągle tam byli.
Trzymali dzieci za ręce.
Wysoko podnosiły nogi
w wysokiej trawie.

Słyszałem
o czym rozmawiali
i co ich śmieszyło.
Wchodzili do lasu
jak bociany, jeden za drugim.

Wróciłem w to samo miejsce.
Obie ścieżki zarosły jeżynami.
Machali do mnie - pamiętaj,
znaleźliśmy inną,
tamtędy można przejść.







Biblioteka "Toposu"
Sopot 2017
ISBN 978-83-65662-04-0





poniedziałek, 22 stycznia 2018

Z wierszy pożyczonych

Traci się cierpliwość do "starości", traci do przemijających. Wiersz oddaje to w sposób bezpretensjonalny. 


ÁRNI IBSEN
Starzy ludzie
starzy ludzie
są jak cięte kwiaty
trzymane w domach
zaglądamy do nich
na moment
ot - dla dolania świeżej wody
zabieramy je do naszych mieszkań
na święta
na specjalne okazje
ustawiamy
w najlepszym
pokoju
niepokojąc się
jak długo
postoją...
ale bardziej niż to
znacznie bardziej niż to
trzeba przyznać
bardziej niż wszystko
inne
denerwuje nas
gdy
zaczynają więdnąć
i tracić płatki
zaśmiecając obrus
całkiem
nie w porę

przełożył Kiljan Halldórsson

wtorek, 16 stycznia 2018

"Stopień pokrewieństwa" Łukasza Jarosza

Autora „Świata fizycznego” poznałam w Olkuszu na jednej z uroczystości, podczas ogłoszenia wyników Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Kazimierza Ratonia. Pamiętam, jak podeszłam do Łukasza Jarosza i powiedziałam, że jego poezja bardzo mi się podoba, i że najczęściej w takich przypadkach, czyli po przeczytaniu bardzo dobrej poezji, powstaje jeden napisany przeze mnie wiersz. Jakie było moje zdziwienie, kiedy nie mogłam się zatrzymać i powstał nie jeden, a ponad trzydzieści wierszy – dosłownie tom. Od tego momentu minęło sporo czasu, obecnie jestem po lekturze „Stopnia pokrewieństwa”, wciąż wracam do wszystkich książek Jarosza, które posiadam, chociaż do trzech szczególnie. Ciężko mi pisać na temat jednej  książki, sprawiedliwiej byłoby, gdybym skupiła się na całej twórczości, tym bardziej że wiersze tematycznie i stylistycznie nie odbiegają zbytnio od siebie, chociaż „Stopień pokrewieństwa” odsłania, do jakiegoś stopnia, odmienionego poetę. Co najbardziej mi się w wierszach podoba? Chyba prostota i kwintesencja myśli. Każda specyficzność  opiera się na posiadaniu wybornego instynktu, umiejętności korzystania z niego, i tutaj mamy meritum. Rozkładamy poszczególne wiersze na wersy, wyciągamy to najistotniejsze. Jest to wyzwanie dla autora, ponieważ będzie mógł zobaczyć drugi odbiór, być może ten, jakiego do tej pory nie dostrzegł. Ponoć przechodzimy metamorfozę co 7 lat, zmieniają nas nasze doświadczenia, dotyczy to myśli, postaw – zmienia się poziom rozterek. Autor wszedł właśnie w kolejny etap. Czym jest tytułowy „Stopień pokrewieństwa”? Na pewno do niczego nie obliguje, daje natomiast ogromną możliwość interpretacji: pokrewieństwo z kim, z czym i do jakiego stopnia. Jest to tytuł dobrze przemyślany i doskonale wprowadzający – wykwintne preludium. Autor balansuje na granicy obcości do świata i miłości, nawiązuje do Boga, który przemieszcza się w tych wierszach, poeta nie może się zdecydować na obranie kierunku: północ czy południe. Jak powinien, jak ma odbierać otaczającą rzeczywistość; odwieczny dylemat życia i śmierci, a przecież godzenie się, czy też nie, nie ma tu nic do powiedzenia:

(Stopień pokrewieństwa, „Scena”)

Zdejmuję moskitierę, układam drewno –
koniec października. Wiem, ten wiersz
jest podobny do innych. Nie umiem go,
nie umiem świata. W jego szparach miał
śpiewać Bóg, przykładać do szczelin
suche usta i dąć. Tymczasem zasnął,
zostawiając na prześcieradle ślinę, a mnie córkę –
dziś jej i innym pierwszoklasistom katechetka
każe narysować grób bliskich, a kto nie ma
swojego zmarłego, musi sobie wymyślić.

oraz:

(Stopień pokrewieństwa, „Projekt wiersza”)

Chrobocze silnik diesla. Zatrzymałem się tu,
by sprawdzić, czy zostało coś po nas w miejscu,
które nad ranem mi się przyśniło. Papierek,
wydeptana trawa. Nie ma nic: sen – zmyślenie,
bez kodu i języka w układzie kamiennych gwiazd,
głosie kukułki. W ruchu obłoków, pod którymi
znów zostawiam rodzinę, ciebie, wieżę ciśnień,
Jezioro Goczałkowickie i las, który płonie szybko.

Trzy książki, do których wracam najczęściej, to: „Pełna krew”, „Świat fizyczny” i „Stopień pokrewieństwa”. Poezja Łukasza Jarosza jest nacechowana codziennością, z lekkością i precyzją wtapia ją w wersy, strofy. A codzienność to nic innego jak nasze otoczenie, nasi najbliżsi. Do tego dochodzi uzewnętrznienie, bo bez niego nie byłoby pisania. Echo jest niepewnością, walką przed odrzuceniem tego,  w czym się najprawdopodobniej wyrastało. Poeta wędruje, skrupulatnie tworzy obrazy, w których próbuje się odnaleźć na wiele sposobów.

(Stopień pokrewieństwa, „Nurt”)

Z koszmaru zrywa mnie córka –
śniła się walka o padlinę, dawno,
gdy jeszcze zwierzęta nie bały się ludzi.
Chrząszcze, organizm żywiący następne,
ptak, który czeka na rozerwanie skóry.
Bóg zdegradowany do roli tego,
kto stoi na czatach, kogoś, kto nigdy
nie powinien być zauważony.

Ten wiersz będzie krótki: wstaję,
wychodzę. By rano nie skrobać szyb,
parkuję tam, gdzie będzie najwięcej słońca.
Powierzam moją miłość i ciało roślinom, robakom,
już nie słucham tamtego wycia, nawoływań.
Wystarcza mi echo.

Szuka odpowiedzi, może jakiegoś cudu, którego nie jest w stanie w tym momencie dostrzec, bo przecież wszystko ma swój czas, swoją porę, do każdej myśli dochodzimy. Jarosz płynie jednym statkiem, ale po wielu morzach. Korzystamy z książki, bo została nam dana, tak, jak została dana nam wiara. Tylko od nas zależy, jakie wyciągniemy z niej barwy, jak wykorzystamy pigment.

(Stopień pokrewieństwa, „Granica”)

Świat z roweru, początek lipca,
nie zdaję sobie sprawy, że jestem szczęśliwy.
Wiersz mi się śni, lecz go zapominam.
Na drodze białe kamienie, zgniecione
skorupy ślimaków, nad rzeką ludzie
rozciągnięci w oparach słońca.
Spokojni i cisi. Znaleźli już Boga.