czwartek, 23 lutego 2017

Złoty Środek Poezji

IV Festiwal "Złoty Środek Poezji" Kutno 2008 odbył się w dniach 27-29 czerwca. Pierwsze miejsce za najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2007 organizowany przez ŚSSK otrzymał Jakub Przybyłowski,  drugie miejsce otrzymał Marcin Perkowski, trzecie Przemysław Owczarek. Osoby wyróżnione to: Marek Lobo Wojciechowski, Krzysztof Bąk i Jarek Spuła. W sobotę odbył się III Otwarty Konkurs Jednego Wiersza.

Piszę  o tym z małym sentymentem, był to bowiem pierwszy turniej, w którym brałam udział.


Fot: Ewa Pikuła

A to już zdjęcie zrobione w Łodzi (2008) w Poleskim Ośrodku Sztuki

Fot: Ewa Pikuła





wtorek, 21 lutego 2017

Zbigniew Herbert

(ur. 29 października 1924 we Lwowie, zm. 28 lipca 1998 w Warszawie) – polski poeta, eseista, dramatopisarz



Świt

   W najgłębszym momencie przed świtem rozlega się pierwszy 

głos tępy i ostry zarazem jak uderzenie noża. Potem z minuty na 
minutę wzmagające się szmery drążą pień nocy.
   Wydaje się, że nie ma żadnej nadziei.
   To, co walczy o światło, jest śmiertelnie kruche.
   I kiedy na horyzoncie ukazuje się okrwawiony przekrój drzewa, 

nierealnie duży i prawdziwie bolesny, nie zapomnijmy błogosławić 
cudu.





niedziela, 12 lutego 2017

My deportowani

Czy próbowałam sobie kiedyś wyobrazić postać, a może twarz, wyrażające ewidentne zło. Chyba nie, a jeżeli już, to byłoby to coś szkaradnego, tak mi się wydaje; zło raczej wszystkim kojarzy się z brzydotą, chodzi oczywiście o zło, które nie jest ukryte pod jakąś tam postacią. Taki oto opis biesa znalazłam w książce "MY DEPORTOWANI", ponieważ autorami są bohaterowie książki, przytaczam wspomnienie z tego okresu Beaty Obertyńskiej (10.07.1898-21.05.1980).

(...)
Jak okiem sięgnąć - wszystkie podwórza, drogi, trawniki, ganki i schody zawalone są już więźniami. Trochę dalej, pod cerkwią, tłoczą się mężczyźni. Widocznie ich też wywożą. Szare mrowie tych nędzarzy pokrajano na oddziałki, z których każdy pilnowany jest przez kilku żołnierzy. U nich zawsze ostrzejsza dyscyplina. Bo nas nie pilnuje pozornie nikt. Chyba upał i słońce. Około południa na  jednym z ganeczków pojawia się niespodziewanie ktoś, kogo w myślach nazywałam odtąd zawsze "ten starobielski szatan". Był to mężczyzna wysoki, lat najwyżej trzydzieści, smagły, o kruczych, bujnych, w tył odrzuconych włosach. Rubaszka na nim czarna, lśniąca i czarne, wysokie buty. Gdyby siedem grzechów głównych mogło mieć jedną twarz, twarz ta nie byłaby inna od tej, która zawisła tam, wysoko nad nami, w rażącej, nieruchomej ciszy południa. Głęboko osadzone oczy - oczy jaskiniowca i pomyleńca - w połączeniu z bruzdami wyrafinowanego okrucieństwem uśmiechu, robiły z tej martwej maski jakiś złowrogi symbol tych sił, których bestialskiej przemocy doświadczaliśmy niestety wszyscy. Nerwowy tik przemykający lewym jego policzkiem, narzucał wrażenie, że sama materia otrząsa się w nim konwulsyjnie, pod naporem nagromadzonego w tym człowieku zła... W asyście kilku dygnitarzy, sam przez nich traktowany jak dygnitarz, zszedł z ganku i zbliżał się ku nam powoli, wgniatając w piasek koniec czarnej laski. Paraliżem widocznie tkniętą nogę wyrzucał przed drugą z trudem i złością, jak coś obcego, nienawistnego, z czego się jednak otrzepać niepodobna. Ogromny, zgarbiony, robił wrażenie kogoś, w kim wyjątkowe siły żywotne walczą z jakąś podgryzającą je, nieuleczalną chorobą. Nade wszystkim jednak górowało w nim zło. Uczułam to niezbicie, kiedy zobaczyłam z bliska te jego oczy, oczy maniaka i zboczeńca. Spojrzenie ich zmroziło nas zresztą wszystkie mimo upału. Wrzawa ucichła, a on kulał między nami, jak doświadczony gospodarz, oceniający "na oko" snopy przed młóceniem. Ile potu, ile krwi, ile męki wydusić da się z tej stłoczonej czeredy pojmanych niewolników? Miało się wrażenie, że ten jego sadystyczny uśmiech czuje już na wargach słodki posmak śmiertelnego cierpieniem miodu, po jaki wyprawiał oto nas - roboczy ludzki owad, wyrojony dziś tak licznie z więziennych uli starobielskiej pasieki.
(...)





"MY DEPORTOWANI"
Czapski, Grubiński, Herling-Grudziński,
Krakowiecki, Obertyńska, Umiastowski
Wydawnictwo "ALFA"
Warszawa 1989
ISBN 83-7001-298-1






sobota, 4 lutego 2017

ON/OFF KULTURA

W ostatnim spotkaniu (20.01.17) z cyklu ON/OFF KULTURA brali udział Kacper Bartczak (Zakład Literatury Amerykańskiej, UŁ) - poeta i krytyk literacki oraz Przemysław Dakowicz (Katedra Literatury i Tradycji Romantyzmu, UŁ) - autor m.in. „Afazji polskiej”. Dyskusja toczyła się wokół tematu „Prawda Literatury, literatura prawdy.”
Przebieg rozmów był dość burzliwy, ponieważ dotyczył rzeczywistości społeczno-politycznej - a tu gdzie polityka to i mnóstwo słów, które (chociaż wypowiadane całkiem poważnie) brzmią nierzadko  jak niechciana fikcja. Przytaczana przez nas dość często wypowiedź, że ktoś powierzchownie czyta, wydaje się drobiazgiem, bo po powrocie do tekstu, po wniknięciu w temat można to jednak nadrobić. Inaczej jest już z czytaniem niczym  z powierzchni, i nieważne czy marmurowej, czy źródlanej. Poszczególni czytelnicy nie potrafią zobaczyć tego, co jest tuż pod nią, a co dopiero na dnie, nie są w stanie dopuścić do siebie innego sposobu myślenia. Czytają tak, jak rozumują.
Spotkanie prowadził Piotr Grobliński.