Podróż na
swój wieczór poetycki z Łodzi do Krakowa
przebyłam w towarzystwie dwóch Pań.
Podczas kilkugodzinnej
rozmowy na wiele, wiele tematów (łącznie z poezją), rozmawiałyśmy również o wschodzie
słońca. Muszę nadmienić, że zawsze (gdziekolwiek było to możliwe) oglądałam
zachody słońca. Przez współpasażerki zostałam tak umiejętnie zachęcona do poświęcenia się, że
dokładnie 21 maja (poniedziałek) wstałam po godzinie 04.00 i czekałam na wschód.
Miejsce wybrane przeze mnie okazało
się trafne. Było blisko, i co tu dużo
mówić, pięknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz