czwartek, 24 grudnia 2015

Na świąteczny czas

ERNEST BRYL

Boże narodzenie

Kiedy dziecko się rodzi i na świat przychodzi
Jest jak Bóg, co powietrzem nagle się zakrztusił
I poczuł, że ma ciało, że w ciemnościach brodzi
Że boi się człowiekiem być. I że być musi

Wokół radość. Kolędy szeleszczące złotko
Najbliżsi jak pasterze wpatrują się w Niego
I śmiech matki - bo dziecko przeciąga się słodko

A ono się układa do krzyża swojego


***

Zobaczył pyski wołów wielkie, zaślinione
I cień od uszu osła - cierniową koronę
Potem uśmiech pasterzów co przy żłobie stali
Kwaśnym oddechem głodnych na niego chuchali
Usłyszał mięsne dudy, tupanie tańczących
I zapach gnojowiska jak płomień gorący

Zakasłał i zakrzyczał i stał się człowiekiem


***

Gwiazda jak kropla krwi rozpryśnięta
Taka okrutna, taka zawzięta
To pod jej blaskiem - mgłą piołunową
Wyszliśmy młodzi pokolędować
Pod jej ciemnością dalej idziemy
Każdy ogłuchły, każdy wpółniemy
Po grudzie, brudzie - nie w białym śniegu
Ale w szeregu
Zawsze w szeregu...




Ernest Bryl
"Czasem spotykam siebie"
Wydawnictwo Literackie Kraków 1981
ISBN 83-08-00568-3





Brak komentarzy: