niedziela, 21 kwietnia 2013

Zapiski Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej

Niedziela 17 I

Nie mogę sobie dać rady z tęsknotą za tatką - nie mogę go odżałować, słońca naszego życia, rodziciela i twórcy naszego stylu i naszej wspaniałości. Obawa o mamę straszna i szopenowsko rozdzierająca. I wojna trwa, a ja siedzę w twierdzy, która jest moim więzieniem i niewolą bez wyjścia... Jak motyl bezsilny dusza moja unosi się we śnie nad grzędą mojego życia, która jej pachnie, która ją obchodzi, ciągnie od trzeciej w nocy (wcześniej nie zasypiam) do pierwszej w południe. Bez śniadania. Następnie nie chciało mi się zejść na obiad (wzruszam ramionami na słowo "obiad"). O piątej zaszłam i dostałam "zimny ozór" australijski, pośmiewisko z głodnej wegetarianki. Co ja się tu namartwię, napłaczę, a czym się odżywiam? Nędza i krzywda. Gotowanie męczy mnie. Jeść z rondla bez nakrycia, a siedzieć z nakryciem bez jedzenia - oto miłe paradoksy tego hotelu.

23 VI

Zły wygląd, nastrój płaczliwy, periodu ani dziś, ani wczoraj, ani przedwczoraj - ani mowy, pomimo spacerów, a nawet dźwigania toreb. Kobieta nie wygląda podług swojego umysłu i sumienia, ale podług "miny" swojego uterusa. Jeśli on jest zadowolony, dziewczyna wygląda na anioła po najbardziej łajdackich przygodach. Najzacniejsze zaś matrony - już "czystego" życia - mają twarze złoczyńców, fałszywe, złe oczy, przykro-głupie uśmiechy. Bo organ się wykrzywia, gorzki, rozgniewany, opuszczony w swojej kryjówce, skąd dyrygował kobietą. Obawa dziwactwa i odosobnienia robi z ludzi potwory. Boją się ośmieszyć dobrym jakimś uczuciem. Jesteśmy zwierzętami pozbawionymi zmysłu zrozumienia swego otoczenia (świata).

Uwaga zakochanym.
W miłości trzeba kochać nie tylko kogoś, ale i siebie samego. A ty siebie nie kochasz. Gorzej, gardzisz sobą. Jak potworkiem.

Tatko tak umiał. On jeden mówił mi w życiu komplementy. Te jedne męskie usta świadczyły mi pochwały. Jakie! Inni dobijali mnie tylko w mojej samonieufności.  A tyle do pochwalenia: i oczy, i ciało, i noga, kark, i ręka, i biust, i jeszcze to i owo. Ale nikt, nikt nie zdobędzie się na te kilka słów tak upajających.. Ach, tatko, ukochany pochlebca! Nie żałował słów i myśli, cudownej dobroci bliźni. I Panek. Łóżko dla mnie tło jedyne. Wówczas wracam do formy najpiękniejszej. Wiedziała o tym de Noailles. Boże, czemu tu nie ma Bajbaczka cudnego.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska "Wojnę szatan spłodził" 
Zapiski 1939-1945 
Zebrał Rafał Podraza 
Warszawa 2012
ISBN 978-83-268-0778-7
DRUK: Drukarnia Perfekt

Brak komentarzy: