Dwie kobiety
na brzegu
Śmierć siedzi
za szkłem i oswaja
pierwszą rysą;
rozdaje białe kamienie.
Morze pachnie
księżycem i słońcem,
wyrzuca błękit
na plażę. Dla siebie
zostawia podłużne światło. Wchodzę
w nowiu; niby ogień na ziemi,
która jest za blisko, i w klepsydrze
zielony piasek.
w nowiu; niby ogień na ziemi,
która jest za blisko, i w klepsydrze
zielony piasek.
Edward Munch
„Dwie kobiety na brzegu”, 1898
4 komentarze:
I pierwsza i druga rysa, nie wystarczą. Oswojenia nigdy nie będzie, choćbyśmy mówili inaczej. Munch. A jednak Pani, o Pani Poetko znajduje się w ramach. Co wyjść nie pozwala ? Proszę wyjść poza, hen za Zapole. Prosi ten co napisać go nie sposób i dusi się wewnątrz, podobnie jak Pani.
Panie Robercie, a co da zmiana ram? Czy powinniśmy na nie zwracać większą uwagę? Wiadomo, estetyczne są przyjemniejsze dla oka, ale z samym obrazem to inna sprawa, żyje sobą. Obraz to płótno przykryte farbami.
Odrzucić je chciałbym, jak najdalej, ale nie za siebie bo często patrzę wstecz. Płótno obrazu wystawiłbym na słońce, to ładne na Zapolu Pani. I niechaj tam płowieje, zmienia się w jakiś inny, nieokreślony byt. Zastanawiałem się, jakby to było, gdyby Pani schowała Muncha na chwilkę do szuflady,tak żeby on nie kusił ekfrazą. Jakby to było bez Muncha w Pani kajecie Poetki ?
Pozdrawiam.
Podejrzewam, że tak samo. Ale... gdyby nie Munch, czy potrafiłabym się tak otworzyć? No, właśnie. Najprawdopodobniej byłyby to wiersze bardziej okiełznane...
Prześlij komentarz