poniedziałek, 5 grudnia 2011

Wojciech Roszkowski – „kulki rtęci"

(Laureat tegorocznej edycji IV Ogólnopolskiego Konkursu na Autorską Książkę Literacką w Świdnicy).

Sam tytuł jest już bardzo wymowny. Pamiętam, jak będąc dzieckiem, obserwowałam je ze strachem, asystując starszym siostrom, które próbowały „naprowadzić” kulki na kartkę. A te rozpraszały się 
i łączyły z ogromną szybkością i były ślicznie srebrne.




santa maria

na zachodzie bez zmian, deszcz taki jak u nas, nawet kwitną
platany. powinienem zapomnieć, wykasować numery, zanim
rudy warkoczyk, kołyszący się w rytmie tik tak, zniknie wśród
tłumu na deptaku - a ja w szarych tunelach z kolorowym,

niezrozumiałym graffiti. nie wiem, o kogo się ocieram
w kolejnych ciasnych wagonach; jest jak na karace,
niewiele większej niż nasze mieszkanie,
szukającej nowej drogi do indii.

nie pytaj dokąd, dlaczego i ile skrzyżowań, żółtych świateł
w oknach obcych, coraz bardziej szklanych domów
na mijanych osiedlach, które mają takie same imiona.


cmentarz niewiniątek cz. 2

                             ryby, rzekomo tegoż ranka świeżo złowione w sekwanie,
                  cuchnęły już tak strasznie, że ich smród głuszył smród trupów.
                                                                                                     patrick süskind

mówili: w świecie dziwy. z okien autobusu widziałem później
różne. czekały na poboczu. drzewa, jakieś chusteczki, butelki
po wodzie. obok rybie łuski. nieraz mili panowie
zbierali w tym lesie na przekór prawdziwki. nic się nie zmienia,
tylko kalendarze. nieustający kondukt i jeden

przechodzień. nie wystarczy rachunek, powinniśmy wiedzieć -
gra czy nie gra w kości, powtarzając mantrę do nowego świata
(luiza: wymyślili kolory, które nie istnieją).
sobota, czkamy w porcie. mój znajomy szyper nadal pije wino.
inni wypływają, chociaż każdy widział, że wracają ptaki.
jeszcze nic się nie zmienia,

tylko kalendarze.



Publikacja za zgodą autora