sobota, 5 listopada 2011

Wiersz listopadowy

Karol Maliszewski

 

Lament


Nagle oparłam się o grób jak
o arkę przymierza. Nie wiem, co tutaj
robię, jaka fala przyniosła moje
gadające zwłoki. Śmieszna w zbyt
grubym płaszczu, przekrzywionej
czapce. Siedzę na obcym grobie,
bo przy moim nawet
ławeczki nie ma. Nie ma
łazienki, nie ma przedpokoju -
pamiętam jego słowa
sprzed trzydziestu lat.

Szybko zrobił łazienkę,

przebił się piętro wyżej,
dobudował pokój.
Tam na dole pełza jego
cień. Jest jak robaczywy
muchomor, lekko potrącony
podkutym obcasem Boga.
Kim ja jestem? Czy
miał w planach moją
dalszą przyszłość?
Czego chce ode mnie świat,
skoro wcześniej zostawił
na dnie morza rzeczy i głosów?
Maleję i oddalam się,
zarysy gór coraz słabsze.
Żeby chociaż jakaś córka
czy syn.


Brak komentarzy: