Obcy obraz (1945)
Miał czarny garnitur, a na głowie brązową włóczkę
okręconą wokół szyi i zawiązaną z tyłu. Na nogach czarne
buty do kolan z drewnianymi spodami, spodnie wpuszczone
w cholewki. Marynarkę zapiął na ostatni guzik, najwyżej
jak się dało. Urodny był i szczupły bardzo, widać
że wygłodzony, nie z naszej wsi. Niemcy zastrzelili go
pod oknem z widokiem na białą łąkę. Upadł tak, jakby
siedział bokiem wsparty na zagacie i wypatrywał uparcie
nadziei pod śniegiem. Zabronili go ruszać, ukryli się w szopie
z drewnem, takiej bez frontu, i czekali. Przez całą noc, ale nikt
nie przyszedł. Pochowaliśmy go po siedmiu dniach,
przy naszej ziemiance, w dole wypełnionym wodą; w pośpiechu.
Dopiero po miesiącu można było go odkopać, przemóc smród.
Teraz leży na cmentarzu, w zbitej byle jak trumnie.
Wymarzł się, a potem ta wilgoć, niby korytarz
na końcu piekła.
na końcu piekła.
Fot. B. Jęcek |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz