niedziela, 18 grudnia 2011
piątek, 9 grudnia 2011
poniedziałek, 5 grudnia 2011
Wojciech Roszkowski – „kulki rtęci"
(Laureat tegorocznej edycji IV Ogólnopolskiego Konkursu na Autorską Książkę Literacką w Świdnicy).
Sam tytuł jest już bardzo wymowny. Pamiętam, jak będąc dzieckiem, obserwowałam je ze strachem, asystując starszym siostrom, które próbowały „naprowadzić” kulki na kartkę. A te rozpraszały się
i łączyły z ogromną szybkością i były ślicznie srebrne.
i łączyły z ogromną szybkością i były ślicznie srebrne.
santa maria
na zachodzie bez zmian, deszcz taki jak u nas, nawet kwitną
platany. powinienem zapomnieć, wykasować numery, zanim
rudy warkoczyk, kołyszący się w rytmie tik tak, zniknie wśród
tłumu na deptaku - a ja w szarych tunelach z kolorowym,
niezrozumiałym graffiti. nie wiem, o kogo się ocieram
w kolejnych ciasnych wagonach; jest jak na karace,
niewiele większej niż nasze mieszkanie,
szukającej nowej drogi do indii.
nie pytaj dokąd, dlaczego i ile skrzyżowań, żółtych świateł
w oknach obcych, coraz bardziej szklanych domów
na mijanych osiedlach, które mają takie same imiona.
cmentarz niewiniątek cz. 2
ryby, rzekomo tegoż ranka świeżo złowione w sekwanie,
cuchnęły już tak strasznie, że ich smród głuszył smród trupów.
patrick süskind
mówili: w świecie dziwy. z okien autobusu widziałem później
różne. czekały na poboczu. drzewa, jakieś chusteczki, butelki
po wodzie. obok rybie łuski. nieraz mili panowie
zbierali w tym lesie na przekór prawdziwki. nic się nie zmienia,
tylko kalendarze. nieustający kondukt i jeden
przechodzień. nie wystarczy rachunek, powinniśmy wiedzieć -
gra czy nie gra w kości, powtarzając mantrę do nowego świata
(luiza: wymyślili kolory, które nie istnieją).
sobota, czkamy w porcie. mój znajomy szyper nadal pije wino.
inni wypływają, chociaż każdy widział, że wracają ptaki.
jeszcze nic się nie zmienia,
tylko kalendarze.
Publikacja za zgodą autora
Publikacja za zgodą autora
czwartek, 1 grudnia 2011
Przeczytane
Fragmenty wybrane z najnowszego tomiku Beaty Patrycji Klary
„ZABAWA W CHOWANEGO” ("Zeszyty Poetyckie" 2011)
consolatio – pocieszenie
IX
Ktoś nie wziął kotleta z żółtym serem, zrobionego specjalnie tak jak lubiłeś. Nauczyłam się już
formy. Jak niewiele nam trzeba do przyzwyczajenia. Był zastępuje jest. Tylko stare zegarki,
które zbierałeś zachowują formę – są.W ich porysowanych szkiełkach widać twoje skupione oko.
Reperujesz czas.
XI
Kiedy nie żyjesz lepiej sobie nawzajem dotrzymujemy towarzystwa. Siedzę, leżysz i coraz trudniej
przychodzi nam wywołać w sobie zdziwienie. Jesteśmy poza czasem. Ty również poza ciałem, jak
jogin z Pakistanu albo nestor z Ponderosy. Lubiłeś czytać, ale to filmy trafiały najlepiej. Covboy,
cobyła, colty, capelusz i szeroka preria, na której końcami traw masowałeś stopy. Wolałam Indian,
choć wiedziałeś, że podkochuję się w Old Shatterhandzie. Patrzyliśmy na niego z zazdrością,
zupełnie inaczej niż teraz. Nie dlatego umarli bogowie, że rozbiliśmy ich posągi. To stało się
bez naszego udziału.
XII
Mecz śmierci Anglia: Niemcy. Już słyszę, jak krzyczałbyś prawie bez czucia. Za wcześnie przegrałeś
swój mecz. Bez świadków. Może jedynie sędzia ostateczności, jeśli jest, bo zwykłeś w to wątpić,
podyktował czerwoną strużkę w narożniku ust. A teraz ślady twoich dotknięć widać tylko na starej
szkatułce. Boję się zetrzeć z niej kurz, by nie uszkodzić tropów. Łapię się na tym, że zaczynam
obgryzać paznokcie.
Myślę, że zacząłeś odchodzić, gdy zauważyłeś tło.
Subskrybuj:
Posty (Atom)