Bez czasu
Wydawnictwo
Kwadratura opublikowało niedawno tom wierszy „Rozdziały” autorstwa Bogumiły
Jęcek, łodzianki urodzonej w Oleśnicy. Zbiór pomyślany został jako wielowątkowa
opowieść, w której czytelnik nieuchronnie będzie zapewne próbował odnaleźć ślady
autobiografii poetki – na tyle są czytelne, spójne, konsekwentne. Oczywiście –
rzecz może być jedynie artystyczną kreacją, czystą fantazją lub przemieszaniem „prawdy”
i „zmyślenia”. Oba te pojęcia biorę zresztą w cudzysłów, bo jakie istotne znaczenie
mogą mieć dla odbioru całości? Co zmieni nasza wiedza o prawdziwych kolejach
losu autorki? Dla niej samej wiersz – wspomnienie, ba! Tom-wspomnienie byłby
zapewne czymś niezwykle ważnym. Ale dla nas, obcych, musi się stać co najwyżej
czymś, w czym sami się odnajdziemy, bo dobrze opowiedziane, co nas uwiedzie,
skupi uwagę. Ale może też otworzy na nasze własne wspomnienia?
Bogumiła Jęcek konstruuje bohaterkę, żonę i
matkę, wspominającą dzieciństwo w dwupiętrowym poniemieckim domu, na tak
zwanych Ziemiach Odzyskanych, na które rodzina dotarła ze Wschodu (o czym
świadczy choćby wspomniany w jednym z wierszy zaśpiew ciotki). Dzieciństwo, jak
można się domyślać, już dość odległe w czasie, bo sięgające okresu tuż
powojennego, kiedy sąsiadami byli przez kilka miesięcy jeszcze niewypędzeni
Niemcy. Mały, ubogi, ograniczony terytorialnie świat dzieciństwa, już
ostatecznie utracony i jedynie wspominany, z kanapkami zawijanymi w gazetę, z
zapachem pasty do podłóg, z piwnicą, której bohaterka bała się jako dziecko,
babciną herbatą, śnieżnymi świętami z choinką ozdobioną włosami anielskimi i
prawdziwymi świeczkami. Ujmujące to i
poruszające w prostocie obrazowania, bezpośredniości opisu , sprawiającej
wrażenie nie działania artystycznego, a zwykłego notowania, szkicu składającego
się z kilku subtelnych kresek. Co z tego, że dużo w literaturze ostatniego
trzydziestolecia tego typu zabiegów, więcej nawet – właśnie takich miejsc i
doświadczeń (Gdańsk Huellego i Chwina, Dolny Śląsk Tokarczuk, Maliszewskiego i
Różyckiego)? To naprawdę nieważne.
Ale wspomnienia to tylko jedna strona „Rozdziałów”.
Drugą jest „teraźniejszość” (też na wszelki wypadek wezmę ją w cudzysłów, bo
trudno dociec czy prawdziwa, czy poetycko zmyślona?). Wiejski lub podmiejski
dom (chyba wakacyjny?), koszenie trawy, rąbanie drewna, gotowanie obiadu. I tu
podobna skrótowość, bezpośredniość, bezpretensjonalność w budowaniu obrazów.
Poetyckie „teraz” okazuje się rychło niezbędne właśnie do wysnucia wspomnień z
dzieciństwa, które są bardzo płytko skryte pod skórą codzienności, nieminione,
stale obecne. Nawet nie przywoływane przez bohaterkę, co – przepraszam za sformułowanie
– same się przywołujące, na zasadzie
skojarzenia, odległego podobieństwa miejsca czy okoliczności. Bogumile Jęcek
udało się chyba niezwykle trafnie poetycko oddać sam mechanizm wspomnienia – i
dotknąć jednego z aspektów jednostkowej tożsamości, która przecież nie jest
nigdy jednowymiarowa, nigdy skupiona wyłącznie na „tu” i „teraz”. Nie mieści
się w jednym, obecnym czasie, a rozpiera się między „kiedyś” i „teraz”. ,
mieszając je w różnych proporcjach i
dopełniając, nie zawsze czytelnie dla siebie samej.
Owo oswojone teraźniejszością „kiedyś”
pozwala bohaterce wierszy sięgnąć do nieswoich wspomnień i doświadczeń,
dopowiedzieć poprzez los dziadka-zesłańca (?), ojca-partyzanta, który po wojnie
został milicjantem i jego córka przyjęła pierwszą komunię o siódmej rano, żeby
nie rzucać się w oczy, żeby on nie naraził się za bardzo przełożonym. Przecież
losy krewnych to też część jej – dorosłej-dziecięcej – bohaterki wierszy wspomnień, część jej
życiowego bagażu. Dopuszcza zatem do głosu, w formie monologu, tych
najbliższych, którzy, stając się częścią jej wspomnienia, są w istocie częścią
jej samej. To ciekawy i w pełni, moim zdaniem, uprawniony wobec przyjętej koncepcji tomu zabieg poetycki. Trudno
mi jednak zgodzić się na kolejny krok poetki, na oddanie głosu – co prawda
tylko w przebłysku, w migawkowym skrócie – także bezimiennym, zbiorowym ofiarom
syberyjskich wojennych zsyłek („Skrawki”) i , zwłaszcza, rzezi katyńskiej („Katyń”).
Pojedynczość własnego losu poświęcona w
ten sposób zostaje przez autorkę na rzecz próby opowiedzenia o czymś
generalnym: dwudziestowiecznym doświadczeniu wszystkich Polaków. I tak
niepowtarzalność (zawsze niepowtarzalność, mimo podobieństwa wielu losów! To
było siłą tego tomu!) przegrywa z nieudaną próbą uniwersalizacji, nic więcej
tylko powtarzającą wprost – tkwiące już nam od lat w pamięci – końcowe kadry
filmu Wajdy.
„Rozdziały” to dobre, wcale niechcące się
natrętnie podobać, proste wiersze. Poza modami i popularnymi konwencjami.
Szkoda, że nie przekonujący historiozoficzny (a raczej doraźnie publicystyczny)
zabieg osłabia ich czystą wymowę i zagłusza wyrazisty, niepowtarzalny głos.
Tomasz Cieślak
Bogumiła Jęcek „Rozdziały”,
Wydawnictwo
Kwadratura, Łódź 2018
KALEJDOSKOP
MAGAZYN KULTURALNY ŁODZI
I WOJEWÓDZTWA ŁÓDZKIEGO
NR 11, 2018 listopad