sobota, 18 maja 2013

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i kolejne zapiski

18 XI

Lotek zapuszcza długie włosy na karku, robi to tylko mnie na złość. W nocy wyły głośno syreny, z nieba płynął szum płynących szatanów. Lotek własną dziecinnością struty leżał i spał, sapiąc. Nie obudziłam go, słuchając sama złego wycia...

28 XI 

Z Lotkiem po prostu mówić już nie można. Irytuje go mój głos. Doczekałam się przyjemniaczka męża a la Bzowski*. Drażliwy niesłychanie na punkcie polityki, zwycięstwa etc. gada mi rzeczy obelżywe, jakaś wyższość nade mną ciągła uroiła mu się. Po prostu ma histerię... Panek robi ze mnie wciąż karykaturę w moich i swoich oczach. Ciężko to odczuwam i głupieję, a brzydka się czuję ponad siły... Lotek łaskawie rozmawia cicho przy mnie, a gdy coś mówię, przerywa, jakby kot mruczał albo sagan kipiał. Boże mój, byłam zawsze wzorcem pokory chrześcijańskiej, czy w tym przesadziłam i zasłużyłam sobie na boską ironię? Zarozumiały dzieciuch.

*Władysław Roman Janota Bzowski, rotmistrz Carskiej i Królewskiej Armii, pułkownik kawalerii WP, pierwszy mąż Marii.

26 XII

Lotek nie pozwala mi przy sobie mówić na temat polityki, "bo go cholera bierze i wątroba mu się przewraca". Lotek bezapelacyjnie wygryziony przez nasze dowództwo przechodzi do Londynu. Martwić się nie pomoże. Potrzebowali jego miejsce dla kogoś milszego im. Lotek nie daje znaku, a jest w Londynie, a tam działy się wczoraj okropności.

[Nowy Rok]

...Za utrącenie dzielnego Loteczka, za ignorowanie mnie, za ściganie podatkami literatów, za przeniesienie nas do Dęblina z Krakowa i niedopuszczanie do Warszawy, na razie nie pamiętam więcej... Nie, ja chcę wrócić, wrócić! Do siebie, do nas, ratować własną ojczyznę, czyli swój dom, Tatce, Mamie życie różami ścielić... wrócić do kraju lat dziecinnych. Nowy Rok 1941. Zaklinam cię, bądź dobry, wróć mnie i Lotka domowi w Krakowie. Przybliż, otwórz poczty, telegramy. Nazywaj się radosnym rokiem Pokoju. Zachowaj mi moich w najlepszym stanie. Roku 1941, błogosławię cię w imię Trójcy Świętej i jej mocy dziennej.

22 V

Miałam wiadomość, że Boy* umarł w obozie koncentracyjnym, niemieckim, pewną, bo od Grydza. Co za przejścia musiał mieć. Okropnie się zmartwiłam. Pani Zofia Żeleńska otrzymała, jak pisze Grydz, oficjalne zawiadomienie od władz niemieckich. Los krakowskich profesorów był Boyowi pisany! Dosięgnął go okrężnie. Ale skąd on się tam wziął? Nikt nie wiedział o tym. Złapano go widać we Lwowie. Może nie miał za co wyjechać w porę... Okropne. Takiego talentu nam już nie wróci żaden nowy ład, psiakrew.

*Tadeusz Kamil Marcjan Żeleński, ps. literacki "Boy", lekarz, pisarz, poeta satyryk, eseista, tłumacz, krytyk literacki i teatralny, działacz społeczny. W rzeczywistości został rozstrzelany później, w nocy z 3 na 4 lipca 1941 r.

Czwartek, 16 VII (1942)

...Lotek pisze, że go znowu gdzieś przenoszą. Naturalnie byłoby ze strony takiego Kalkusa*,  który tu wszystkim kręci, żeby mi tu moje jedyne na obczyźnie dobro i własność sprowadził, widząc, że samotna i tak zgryziona łażę. Ale nie! Przecież to swój. On jest na to, aby być twardy, zwarty i gotowy... Nędzna Lilka, odrzucona, wzgardzona. Zabrano jej, co miała. Teraz nawet kulturę polską i język, bo to, co się dzieje, ten upadek, to kretyństwo i ta trzecia klasa Bryt-Polski, to coś poniżającego. Nie nosić mi już z dumą moich dekoracji! Wstydzę się swojego plemienia. Schłopiałe, ogłupione, rozpustne prostaki. Możemy śmiało nie żałować, że się to nie rozpanoszyło na cały świat, ale że po łbie chamskim dostało. Polska profesorów krakowskich, Kossaków, Zamoyskich, Tarnowskich, tych typów kochanych Staffa i Boya, pięknych pań, cudownych aktorek to Polska - za to Polska rządowa to jakaś prowincja, to coś tak okropnego, że w gardle mi zasycha, gdy tylko myślę np. o takim Dęblinie albo o Becku i jego żonach w Juracie, o starych durniach Składkowskim i Kostku Biernackim, o terrorze polskim, o prywacie w wojsku, o snobizmie wojskowym, o komediach z wiejską młodzieżą i sportem. O przymusowych pracach, obozach pracy dla kończących szkoły, zwykła, niemiecka w stylu "łapanka". O wszystkim, o brutalnym antysemityzmie z pozwoleniem andrusom nadwiślańskim niepokojenia przechodniów na głównych ulicach Warszawy. Pamiętam nieopisaną gorycz i bunt przeciw własnym czerwono-białym bukietom sztandarów na placu Marszałka - bo Lotka za uczciwą pracę krzywdzono, a mnie, poetce, nie dano miejsca w Akadamii*. 

...Jeśli rzeczywiście Skarżyński** powiedział: lećmy, koledzy, zemścimy się za naszych towarzyszy - to źle powiedział. Poleciał, aby na ludzi zapolować. Kto nareszcie odważy się zetrzeć pył głupiej poezji ze skrzydeł lotnika-kata?...

*Marii, mimo że otrzymała wiele nagród za swoją twórczość, nigdy nie zaproponowano członkostwa w Polskiej Akademii Literatury.
**Stanisław Jakub Skarżyński, podpułkownik, pilot WP, pierwszy Polak, który przeleciał Atlantyk, ustanawiając przy tym światowy rekord.


Maria Pawlikowska-Jasnorzewska "Wojnę szatan spłodził" 
Zapiski 1939-1945 
Zebrał Rafał Podraza 
Warszawa 2012
ISBN 978-83-268-0778-7
DRUK: Drukarnia Perfekt


Brak komentarzy: