Moje dzieciństwo i młodość w okresie wakacyjnym,
to przede wszystkim wymarsze na basen. Wcześniej, kiedy jeszcze go nie było, upalne
i słoneczne dni spędzało się nad niewielką
rzeczką. Braliśmy koc, oranżadę lub kompot, kanapki i w drogę. Od dziewiątej, dziesiątej
rano do siedemnastej, a nawet osiemnastej godziny, opalaliśmy się i chlapali w
wodzie. Dlaczego o tym piszę. Zastanawia mnie to, co dzieje się teraz, co jest
zalecane, mianowicie: unikać słońca od 11.00, no, może 12.00 do 17.00 i
stosować kremy utrudniające promieniom słonecznym dotarcie do naszego organizmu
przez skórę. Kiedyś praktycznie witaminy D3 nie zażywało się, wręcz przeciwnie,
każdy wiedział, że łatwo można ją przedawkować. Pamiętam tylko tran. Matka
sadzała nas na kredensie, do ręki dawała posoloną kromkę chleba i każde dziecko
musiało łyknąć jedną łyżkę tranu - tylko ja go lubiłam, siostry strasznie się wykrzywiały.
W tej chwili co drugi Polak ma niedobór witaminy D3, to jest przerażający fakt!
Bardziej wtajemniczeni biorą obecnie nawet po kilkadziesiąt tysięcy jednostek
tego specyfiku. Dzieci przed wyjściem na słońce obowiązkowo są namaszczane
różnymi paskudztwami, to już jest norma. I to niebo… kiedyś jaskrawo, bardzo
mocno niebieskie, czyściutkie na obrzeżach, bez żadnego "mleka" czy odrażających smug, a teraz: blade, jakieś wyjałowione i bardziej przypomina
stalowo-niebieski kolor niż niebieski, jakby ktoś nałożył na nie coś białego.
Dodatkowym powodem do nieprzebywania na słońcu są ponad trzydziestostopniowe
upały, nie da się w takiej temperaturze opalać. Za moich czasów i
dużo zresztą później, temperatura wynosiła od 26 do 28 stopni Celsjusza. Było cudnie :)
3 komentarze:
Przypomniały moje dni z wakacji, ech kiedyś....
Cieszmy się z jeszcze letnich dni. Serdeczności ślę
Oj, tak,właśnie to robię ;)
Pozdrawiam serdecznie.
Takie niebo, ciemnoniebieskie widziałam kilka lat temu i chyba tylko raz?
Nie pamiętam "kiedyś".
Prześlij komentarz